Współczuje wszystkim których dotykają, sama robię wszystko by mnie omijały, bo naruszyłyby coś co dla mnie samej jest kwintesencją sensu mojego istnienia. Najwłaściwszym i w jakimś sensie najprawdziwszym moim stanem.
Nie jest tak że uśmiecham się do świata i do ludzi jak głupi do sera. Nie śmieje się gdy nie jest mi do śmiechu.
Ale mam w sobie pewien dar, który uznaje za wielki od prezent od losu, dar optymizmu, zdolność do patrzenia na świat i przyszłość z nadzieja i optymizmem nawet jeśli nie wszystko ten optymizm uzasadnia.
Ponieważ uznaje to za dar, staram się go za wszelka cenę pielęgnować, uważając że im więcej we mnie radości, im bardziej naładowany mój emocjonalny akumulator, tym bardziej mogę czerpać z życia, i tym więcej mogę dać z siebie innym.
Nie jest to bezrefleksyjny optymizm i irracjonalna nadzieja, są to podstawowe warunki by żyć pełnia życia i cieszyć się takim szczęściem jak tylko możliwe oraz znajdować się wszędzie tam gdzie to tylko możliwe.
Muszę to więc ocalić i pielęgnować a nawet nad tym pracować.
Bo szczęście, to nie tylko dar, który biernie przyjmujemy, ale to zadanie i wyzwanie które aktywnie podejmujemy.
Proszę „Górę” by dała mi siłę by walczyć o nie dalej, a Tobie życzę byś znalazł w sobie siły by walczyć o szczęście jakkolwiek je sam definiujesz.
Bo każdy z nas musi napisać scenariusz swojego szczęścia a potem być jego reżyserem i we własnym filmie zagrać główną rolę.